Tuesday, June 9, 2009

7 czerwca 2009 - część II

(jeśli nie wiesz o co chodzi w poniższym tekście, przeczytaj jednak najpierw pierwszy wpis na blogu)

Jako użytkownicy Linuksa, przywykliśmy już dzielnie i nieugięcie radzić sobie z problemami nieznanymi w innych systemach. Z radością zatem powitaliśmy okazję do wspólnego zmierzenia się z zupełnie nowym problemem, lecz z tej samej kategorii!




Zreszta - przecież podróżujemy nie od dziś i wiedzieliśmy, że sobie poradzimy. Kwestią nie będzie
"Czy nam się uda", ale raczej "Ile to będzie kosztować".

Godz. 9.25: Miła pani nr 1 z Air Canada odsyła nas do pani nr 2 z biura biletów.

Godz. 9.35: W końcu udało nam się znaleźć to miejsce (Fraport jest dość dużym lotniskiem)

Godz. 9.55: Miła pani nr 2 prosi nas, abyśmy chwilę poczekali. Nieopatrznie zażartowaliśmy sobie, czy może dla nas załatwić wizę w 20 minut. Troche nie zrozumiała, bo ...

Godz. 10.15: Pani nr 2 przedstawia nam pomysł, abym jechał do Berlina po wizę. Ja w sumie lubię zwiedzać. No ale Kamil był sceptyczny..;-)

Godz. 10.20: Inną opcją było zapłacić xxx EUR za lot o godz. 13.15.
Od podania ceny wymowniejsze będą nasze miny:


Godz. 10.30-10.50 Szukamy tańszych opcji, wraz z panią nr 2. Niestety, bezskutecznie :(

Godz. 10.50-11.10 Po raz kolejny dziś przekraczamy granicę, i znów jesteśmy w Niemczech.Po przejrzeniu kilku ofert last-minute do NY decydujemy się na przyjęcie oferty Air Canada (tak, tej za xxx EUR..była najtańsza ;/)

Godz. 11.10 Pani nr 3 (do której pani nr 2 odesłała nas żeby kupić bilety), mówi, że zmiana naszych biletów zajmie jej 20 min.

Godz. 11.55 W końcu jej się udało. Została godzina do odlotu,a my musimy ponownie przejść przez check-in (kolejka!), security-check( kolejka^2 !), kontrole paszportu(kolejka!). A w międzyczasie jeszcze sprawić, aby nasze bagaże nie trafiły do Montrealu, gdzie mieliśmy lecieć wcześniej. I - last but not least - ponownie naliczyć bonusowe mile. Niedługo uzbieramy na wałek do ciasta!

Godz. 12.00 Trafiamy na kompetentnego gościa z Lufthansy, którym pomógł nam - choć nie bardzo chciał wierzyć w naszą historię ;-)

Godz. 12.50 Tym razem nam się udało. Nie wiemy co prawda czy zostaniemy wpuszczeni do Nowego Jorku, nie wiemy czy nasze bagaże w ogóle tam lecą, no i - najważniejsze - nie wiemy czy w końcu dostaniemy te punkty za mile.. no ale jesteśmy już w samolocie. Żegnaj, Frankfurcie!

4 comments:

  1. łoooo! Trzyma w napięciu! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, ale również z nadzieją na happy end :) Pozdrawiam. Bądźcie dzielni :)

    ReplyDelete
  2. przy wolnej chwili, zapraszam też do mnie: http://lupus-in-fabula.blog.pl/

    pozdrawiam
    A.Z.

    ReplyDelete
  3. Heeh, użytkownicy windows-a napewno by sobie nie poradzili;)

    ReplyDelete